Widać dzisiaj trochę gwiazd. Lubię na nie patrzeć, wyobrażam sobie wtedy, że się rozumiemy. Ludziom wydaje się, że jest ich, jak maku. Pełno drobnych, migocących światełek, rozsypanych gęsto po firnamencie. Ale tak naprawdę każda jest samotna. Nie może zbliżyć się do innej, bo zostanie wchłonięta i nic nie może zbliżyć się do niej, bo spłonie. Umierają powoli i nikt nie jest świadomy, że już ich nie ma.